Tak, to znowu ta pora roku. Przez prawie miesiąc w twoim telewizorze są wszystkie pomalowane twarze i maskotki, w żartach w pracy chodzi o „brzęczenie brzęczyków”, a po wypełnieniu klamry masz gwarancję, że będziesz biedniejszy o 10 dolarów. Tak, to „March Madness”. A tegoroczny turniej NCAA - szczególnie po zaskakującym konkursie South Carolina vs. Duke - z pewnością zasługuje na swoją nazwę.
Ale skąd właściwie wzięła się ta nazwa?
Cóż, podobnie jak w twoim ulubionym turnieju Kopciuszek, pojęcie „March Madness” ma dość skromne korzenie, sięgające czasów II wojny światowej. Jak się okazuje, fraza ta została pierwotnie zastosowana do turnieju koszykówki w szkole średniej prowadzonego przez Illinois High School Association.
W 1939 r. IHSA organizował państwowy turniej koszykówki od prawie 40 lat, kiedy Henry V. Porter, pracownik IHSA, napisał list miłosny na ten turniej w oficjalnej publikacji organizacji, Illinois Interscholastic. Zatytułował to „March Madness”.
Nazwa ostatecznie przyjęła się wśród pisarzy sportowych i została po raz pierwszy użyta w odniesieniu do turnieju NCAA w 1982 r., Kiedy nadawca Brent Musberger, kochający go lub nienawidzący, pracował dla CBS. „I właśnie zastosowałem do niej„ March Madness ”- przypomniał Musberger w wywiadzie dla The Rich Eisen Show w zeszłym roku.
„March Madness” faktycznie stało się przedmiotem sporu między NCAA i IHSA w latach 90., ale w końcu obaj się załatwili.
Więc masz to. Teraz możesz zaimponować znajomym w barze sportowym w ten weekend swoją ciekawostką zamiast płakać nad postrzępionymi resztkami drabinki.