W OSTATNI WIECZÓR JEGO ŻYCIA JOEY Logan przeżył głupie rytuały, które były tak ważne dla funkcjonariuszy więzienia. Został przeniesiony do pokoju obserwacyjnego, obok komory śmierci, celi nieco większej niż ta, którą zajmował przez ostatnie siedemnaście lat, i tam był uważnie obserwowany, aby nie mógł odebrać sobie życia, zanim państwo nie miało okazja. Po raz ostatni spotkał się ze swoim prawnikiem i powiedziano mu ponurym, ciężkim słowem, że ostatnie apelacje przebiegły i nie ma nadziei. Rozmawiał z księdzem, ponieważ o tej godzinie zdecydowanie zalecano porady duchowe. Został zbadany przez lekarza, który sprawdził jego puls i ciśnienie, i zauważył, że w rzeczywistości był wystarczająco zdrowy, aby zostać właściwie zabitym. Spotkał się z naczelnikiem więzienia i dokonał wyborów, których niewielu mężczyzn dokonuje: co jeść na ostatni posiłek? (stek i smażone ziemniaki). Co zrobić z jego ciałem? (Joey nie dbał o to - daj to nauce). W co się ubrać do jego egzekucji? (wybór był ograniczony). Co powiedzieć, kiedy został przywiązany rzepem do wózka i miał okazję wypowiedzieć swoje ostatnie słowa na tej ziemi? (niezdecydowany, ale coś wymyśli). Kto byłby świadkiem egzekucji z jego strony komory śmierci? (nikt, nawet jego prawnik). Co z jego dobytkiem? (spal ich).
I tak dalej.
Na ostatnią wizytę z rodziną przeznaczono godzinę, ale ta godzina nadeszła i minęła bez gości. Przez siedemnaście lat spędzonych w celi śmierci Joey Logan nigdy nie otrzymał karty, listu ani paczki od członka rodziny. Nikogo tam nie było. Był właścicielem trzech skrzynek pełnych papierów, wycinków i dokumentów oraz innych śmieci wysyłanych przez prawników, adwokatów i dziennikarzy oraz zwykły asortyment orzechów i kajaków, którzy z braku niczego pożytecznego obejmowali beznadziejne przyczyny mężczyzn skazanych na śmierć. Wszystkie trzy skrzynki zostaną spalone w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin.
O północy, osiem godzin przed fatalną chwilą, Joey siedział cicho na betonowej pryczy i grał w pasjansa na składanym stole. Był spokojny i bardzo spokojny o swój świat. Odmówił pigułki nasennej. Nie miał nic więcej do powiedzenia, do pisania, do zrobienia. Był skończony.
Duży czarny mężczyzna z ogoloną głową i ciasnym mundurem podszedł do rzędów krat i powiedział: „Wszystko w porządku, Joey?”
Joey podniósł wzrok, uśmiechnął się i powiedział: „Jasne, Pete. Tylko czekam”.
„Coś mogę dla ciebie zrobić?” Zapytał Pete.
Było oczywiste, że w tej chwili Pete nie mógł nic zrobić dla swojego więźnia, ale był to człowiek rozważny. Z dwoma wyjątkami strażnicy w celi śmierci nie byli obelżywi. Chociaż czuwali nad skazanymi zabójcami, ich więźniów zamknięto na dwadzieścia trzy godziny na dobę, wielu z nich w odosobnieniu. A po kilku miesiącach więźniowie zostali ujarzmieni, potulni, zinstytucjonalizowani. Przemoc była rzadkością w celi śmierci.
Joey wstał, przeciągnął się i podszedł do barów. „Jest jedna rzecz, Pete” - powiedział niechętnie, jakby naprawdę nie chciał prosić o przysługę. Ale dlaczego nie?
Pete wzruszył ramionami i powiedział: „Spróbuję”.
„Nie widziałem księżyca od siedemnastu lat. Czy mógłbym wyjść na podwórze na kilka minut?”
Pete spojrzał w głąb korytarza, zastanowił się nad tym i powiedział: „Teraz?”
- Jasne. Zegar tyka. Według mojego almanachu, dziś jest pełnia księżyca.
„Wszystko w porządku. Widziałem to godzinę temu.
- Pozwól, że sprawdzę - powiedział Pete i zniknął. Pete był przełożonym nocnej zmiany, a jeśli Pete uznał, że to w porządku, to było w porządku. Byłoby to niewielkie pogwałcenie zasad, ale reguły często były lekko wygięte w ostatnich godzinach mężczyzny. Poza tym Joey Logan nigdy nie sprawiał kłopotów.
Kilka minut później pociągnięto przełącznik, metal zatrzasnął się i Pete wrócił z parą kajdanek, które luźno owinął wokół nadgarstków Joeya. Oboje szli w ciszy przez wąską, nieoświetloną salę, mijając ciemne cele śpiących więźniów, przez drzwi, a potem przez kolejne, aż weszli w chłodne, rześkie powietrze jesiennej nocy. Pete zdjął kajdanki.
Podwórko było kawałkiem brązowej trawy o wymiarach sześćdziesiąt na pięćdziesiąt - każdy więzień znał jego dokładne wymiary - zabezpieczony grubym ogrodzeniem z łańcuszka zakończonym lokami drutu kolczastego. Za nim znajdował się kolejny rząd ogrodzenia, a następnie ściana z cegły o wysokości osiemnastu stóp. Przez godzinę każdego dnia Joey i dwaj inni więźniowie przemierzali dziedziniec, liczyli kroki, wymieniali się historiami, opowiadali dowcipy, grali w gry i chłonęli kilka cennych chwil kontaktu z ludźmi.
Pete powstrzymał się, stanął przy drzwiach i obserwował więźnia.
Jedynym urządzeniem na podwórku był metalowy stół piknikowy, na którym więźniowie często grali w karty i domino. Joey usiadł na stole śliski od rosy i spojrzał na księżyc. Było wysoko na niebie, pełne i lekko zabarwione na pomarańczowo, idealnie okrągłe.
W celi śmierci znajdowało się wiele tajemnic. Jaskiniowcy, którzy go zaprojektowali, próbowali zbudować jednostkę o maksymalnym bezpieczeństwie z możliwie największą liczbą ostrych cech. Tego wymagało społeczeństwo. Politycy, którzy finansowali więzienia, zostali wybrani i wybrani ponownie, obiecując więcej więzień, w tym surowszych, dłuższych wyroków dla przestępców i, oczywiście, większego wykorzystania izby śmierci. Joey i pozostali spali na kojach wykonanych z betonu i pokrytych cienkimi piankowymi podkładkami o grubości mniejszej niż cal. Starali się ogrzać wytartymi kocami. Mieszkali w celach dziesięć na dwanaście, za małe dla jednego człowieka i niemożliwe dla dwóch. Ale dwa były lepsze, ponieważ odosobnienie było najgorszą ze wszystkich tortur. Śmierć była niskim, płaskim budynkiem z kilkoma oknami, ponieważ oczywiście okna mogą prowadzić do myśli o ucieczce. Komórki były stłoczone wewnętrznie, tak daleko od ścian zewnętrznych, jak tylko ślepy architekt mógł je narysować. Dawno temu Joey przyzwyczaił się do nieszczęsnego jedzenia, dusznej wilgoci w lecie, mrożącego krew w żyłach zimy, absurdalnych zasad, ciągłego krzyku i nieznośnej rakiety; dawno temu Joey znalazł spokój wśród szaleństwa. Ale nigdy nie mógł się przyzwyczaić do faktu, że w nocy nie widział księżyca i gwiazd.
Dlaczego nie? Nie było rozsądnej odpowiedzi. Nie było nikogo, kto by rozważył to pytanie. To była po prostu jedna z tajemnic.
Mniej niż osiem godzin życia. Joey Logan obserwował księżyc i uśmiechnął się.
Przez większość swojego dzieciństwa, przez większość życia przed więzieniem mieszkał na zewnątrz, w skradzionych namiotach i porzuconych samochodach, pod mostami i wiaduktami kolejowymi, zawsze na skraju miasta, chowając się, zawsze chowając się. On i Lucas wędrowali w nocy, szukając jedzenia, włamując się i wchodząc, kradnąc wszystko, co mogli znaleźć. Księżyc był często ich najlepszym przyjacielem i często najgorszym wrogiem. Księżyc dyktował ich plany, strategie, ruchy. Pełnia księżyca w bezchmurną noc oznaczała jeden plan złodziei i ucieczki. Półksiężyc, inny. Odłamek księżyca lub brak księżyca w ogóle zmienił plany i wymagał od nich znalezienia innego budynku, do którego mógłby się włamać. Żyli w cieniach księżyca, często ukrywając się przed policją i innymi władzami.
Wiele nocy po ugotowaniu skradzionego jedzenia przy ognisku leżeli na ziemi, głęboko w lesie i wpatrywali się w niebo. Studiowali gwiazdy, poznali nazwy konstelacji ze skradzionej książki o astronomii i obserwowali je, jak zmieniały się w poszczególnych porach roku. Jeden włamanie do domu przydzielił im zestaw potężnych lornetek, które postanowili zatrzymać, a nie ogrodzić. W pogodne noce godzinami leżeli w ciemności i obserwowali księżyc, badając jego kratery i doliny, wyżyny, niziny i łańcuchy górskie. Lucas zawsze znajdował Morze Spokoju, co nie było takie trudne. Potem przysiągł, że widział moduł księżycowy pozostawiony przez statek kosmiczny Apollo.
Ale Joey nigdy tego nie widział i podejrzewał, że Lucas kłamie, jak to miał w zwyczaju. Lucas był starszym bratem, a zatem przywódcą ich małej niechcianej rodziny. Kłamstwo i kradzież pojawiły się tak samo naturalnie jak oddychanie i słuchanie zarówno dla Lucasa, jak i dla Joeya. Wyrzuć dwóch chłopców na ulice bez grosza i bez okruchów jedzenia, a oni szybko przejdą do drobnej zbrodni, aby przeżyć. Nauczą się kłamać i kraść. Kto może ich winić?
Ich matka była prostytutką, która wcześnie ich porzuciła. Później zmarła, narkotyki. Włosy Joeya były czarne, czarne, Lucasa, różni ojcowie - dwóch mężczyzn, którzy zostawili po sobie tylko nasiona i trochę gotówki na transakcje. Chłopcy zostali rozdzieleni, a następnie wysłani do różnych rodzin zastępczych, domów dziecka i ośrodków dla nieletnich. Połączyli się, gdy Lucas uciekł, znalazł młodszego brata w domu zastępczym i zabrał go do lasu, gdzie żyli według własnych zasad i jakoś wytrwali.
Chłodny wietrzyk wzniósł się łagodnie z zachodu, ale Joey zignorował chłód. W wieży strażniczej ćwierć mili dalej zapaliło się światło. Dwa błyski, potem trzy. Jakaś rutyna sygnalizacyjna, która ma rozbawić strażników. Więzienie zostało oficjalnie zamknięte w ramach przygotowań do jego egzekucji, co oznaczało kolejny zestaw głupich zasad, których celem było uczynienie tego wydarzenia znacznie bardziej dramatycznym niż to konieczne. Joey zniosł osiem egzekucji z wnętrza celi śmierci, a podwyższone bezpieczeństwo i dodatkowe poziomy napięcia zostały dodane przez małych mężczyzn, którzy musieli czuć się ważni w swojej pracy.
Jak mężczyzna, który przez wiele lat był chowany w celi śmierci, nagle postanowił uciec, aby uniknąć egzekucji? To było śmieszne pojęcie. Nikt nigdy nie uciekł z celi śmierci, nawet pieszo. Ale Joey miał właśnie uciec. Wyszedł we śnie, odpłynął w chmurze sodu tiopentalu i bromku wekuronium, po prostu zamknął oczy i nigdy się nie obudził.
I nikogo to nie obchodziło. Może gdzieś daleko rodzina cieszyłaby się z wiadomości, że zabójcy już nie ma, ale Joey nie był zabójcą. A może policja, prokuratorzy i twardy tłum zbrodniarzy uścisną sobie dłonie i oznajmią, że ich wspaniały system znów zadziałał, może nie idealnie, może ze zbyt wieloma opóźnieniami, ale sprawiedliwość zwyciężyła. Kolejnego zabójcy już nie było. Państwo może poprawić statystyki egzekucji, być z siebie dumnym.
Joey miał już dość tego wszystkiego. Nie wierzył w niebo ani w piekło, ale wierzył w życie pozagrobowe, miejsce, w którym duch i ciało ponownie się łączą, miejsce, w którym bliscy znów się widzą. Nie miał ochoty widzieć swojej matki ani spotkania z ojcem i był pewien, że tych dwoje ludzi nie zostanie wpuszczonych do jego małego zakątka życia pozagrobowego. Ale Joey desperacko chciał zobaczyć Lucasa, jedynego człowieka, który się nim opiekował.
„Lucas, Lucas”, wymamrotał do siebie, przesuwając ciężar na metalowym stole. Jak długo tam siedział? Nie miał pojęcia. Czas był trudnym pomysłem w tych ostatnich godzinach.
Siedemnaście lat później, a Joey wciąż obwiniał się za śmierć Lucasa. Joey wybrał cel, skromny murowany dom na małej farmie kilka kilometrów od miasta. Joey zbadał dom i zdecydował, że będzie to łatwy hit. Robili swoje zwykłe chwyty, biegali, blokowali drzwi, zabierali jedzenie z lodówki, może radio, mały telewizor, karabin lub dwa, wszystko, co mogliby sprzedać lub ogrodzić. Nie więcej niż trzy minuty w środku, co było mniej więcej ich średnią. Pomyłka była zgodna z harmonogramem. Joey był przekonany, że rodzina wyjechała z miasta. Samochód zniknął. Gazety piętrzyły się na końcu podjazdu. Nigdzie nie było psa. Wyciągną robotę o trzeciej nad ranem, przy kwadrze księżyca, i wrócą do lasu, grillując steki przed wschodem słońca.
Ale rolnik był w domu i spał ze strzelbą przy łóżku. Joey był na tylnym patio z skrzynką piwa, gdy usłyszał strzały. Lucas, który nigdzie nie poszedł bez swojego ulubionego skradzionego pistoletu, zdołał strzelić dwa razy, zanim został rozerwany dwoma strzałami ze strzelby. Rozległy się krzyki, potem światła i głosy. Joey instynktownie wbiegł do domu. Lucas umierał szybko na podłodze w kuchni. Rolnik był na dole w jaskini, nie martwy, ale śmiertelnie ranny. Jego syn pojawił się znikąd i bezsensownie pobił Joeya kijem baseballowym.
Dwa trupy nie wystarczyły. Sprawiedliwość wymagała więcej. Joey, wspólnik, w wieku 16 lat, został oskarżony o morderstwo kapitałowe, postawiony przed sądem, uznany za winnego i skazany na śmierć, a tutaj, siedemnaście lat później, obserwował księżyc i żałował, że godziny nie miną szybko.
Pete podszedł cicho z czarną kawą w dwóch papierowych kubkach. Wręczył jeden Joeyowi, a następnie położył się na stole obok więźnia.
- Dzięki, Pete - powiedział Joey, owijając obie dłonie wokół kubka.
"Nie ma problemu."
„Jak długo tu jestem?”
„Nie wiem. Może dwadzieścia minut. Zimno ci?”
„Nie, wszystko w porządku. Dzięki.”
Siedzieli długo, nic nie mówiąc. Popijali mocną i bogatą kawę, kawę najwyraźniej przygotowaną dla strażników, a nie więźniów.
Pete w końcu powiedział: „To piękny księżyc”.
- Tak. Dziękuję, że pozwoliłeś mi tu przyjść, Pete. To bardzo miło z twojej strony.
- Nic z tego, Joey. Pamiętasz Odella Sullivana, który upadł dziesięć, może dwanaście lat temu?
„Pamiętaj o nim dobrze”.
„Chciał także zobaczyć księżyc. Siedzieliśmy tutaj godzinę przez jego ostatnią noc, ale były pewne chmury. Nic takiego.
„Odell był bałaganem” - kontynuował Pete. „Zabił swoją żonę, a jego dzieci nigdy z nim nie rozmawiały. Poza tym miał szalonego, radykalnego prawnika, który przekonał go, że gdzieś sąd planuje wydać pobyt w ostatniej chwili i uratować mu życie. W jednej chwili był wyzywający, potem płakał, a potem twierdził, że jest niewinny. Był żałosny ”.
"Jak długo tutaj pracowałeś?"
„Dwadzieścia jeden lat”.
„Ile egzekucji?”
„Masz numer jedenasty”.
„Spośród pozostałych dziesięciu, ilu nie bało się umrzeć?”
Pete pomyślał przez chwilę, a potem powiedział: „Dwa, może trzy. Słyszysz to cały czas -„ Wolę teraz umrzeć niż spędzić resztę życia w celi śmierci ”- ale kiedy koniec jest bliski, większość traci odwaga."
Nastąpiła kolejna długa przerwa, kiedy popijali kawę i spojrzeli w górę.
Joey wskazał i powiedział: „Widzisz tę dużą ciemną plamę, tuż przy martwym punkcie?”
- Jasne - powiedział Pete, choć nie był pewien.
„To jest Morze Spokoju, w którym pierwszy człowiek chodził po Księżycu. Było to spowodowane zderzeniem z kometą lub asteroidą jakieś trzy miliardy lat temu. Księżyc bije. Może wyglądać spokojnie, ale jest wiele dzieje się tam. ”
„Wyglądasz na spokojnego, Joey”.
„Och, jestem. Nie mogę się doczekać mojej egzekucji, Pete. Słyszałeś kiedyś o tym?”
"Nie."
„Całe moje życie, o ile pamiętam, chciałem iść spać w nocy i nigdy się nie obudzić. Jutro w końcu się zdarzy. Będę wolny, Pete, w końcu wolny”.
„Nadal nie wierzysz w Boga?”
„Nie. Nigdy tego nie robiłem i jest już za późno. Wiem, że jesteś religijnym mężczyzną, Pete, i szanuję to, ale czytałem Biblię bardziej niż ty - miałem więcej czasu na rękach… a dobra książka mówi w kółko, że Bóg stworzył każdego z nas i uczynił nas wyjątkowymi, bardzo nas kocha i tak dalej. Ale w moim przypadku trudno jest w to uwierzyć ”.
„Wierzę w to, Joey”.
„Cóż, dobrze dla ciebie. Czy twoi rodzice wciąż żyją, Pete?”
„Tak, dziękuję Panu”.
„Ładna, ciasna rodzina. Dużo miłości i prezentów urodzinowych i tak dalej?”
Pete pokiwał głową, zgadzając się z tym. „Tak, naprawdę jestem szczęściarzem”.
Joey upił łyk kawy. „Moi rodzice, jeśli można je tak nazwać, prawdopodobnie nie znali się nawzajem. W rzeczywistości istnieje duża szansa, że moja matka nie była pewna, kto ją podrzucił. Jestem złym produktem złej nocy. Nie miałem się urodzić, Pete, nikt mnie nie chciał. Jestem ostatnią rzeczą, jakiej pragnęli ci dwaj ludzie. Jak Bóg może mieć dla mnie plan, skoro nie powinienem tu być?
„Ma plan dla nas wszystkich”.
„Cóż, z pewnością chciałbym, żeby mi powiedział. Byłem na ulicy, kiedy miałem dziesięć lat, byłem bezdomny, nie chodziłem do szkoły, żyłem jak zwierzę, kradłem, uciekałem przed glinami. Niewiele planu, jeśli zapytasz ja. Cała ta miłość, jaką Bóg powinien mieć dla swoich dzieci, cóż, jakoś mnie przeoczył. ”
Joey wytarł twarz rękawem. Pete odwrócił się, spojrzał na niego i zdał sobie sprawę, że ociera łzy.
„Takie zmarnowane życie” - powiedział Joey. „Chcę tylko, żeby to się skończyło”.
„Przepraszam, Joey.”
„Przepraszam za co? Żadna z tych rzeczy nie jest twoją winą. Żadna z nich nie jest moja. Właśnie się zdarzyłem, Pete. Byłem pomyłką, jedną smutną, żałosną, małą pomyłką”.
Przestali rozmawiać, a potem kawy już nie było.
„Lepiej idźmy” - powiedział Pete.
„OK i jeszcze raz dziękuję”.
Pete odszedł i czekał przy drzwiach. Joey w końcu stał, sztywny i wyprostowany, nieustraszony, a gdy się odwrócił, po raz ostatni spojrzał na księżyc.
© 2012 Belfry Holdings, Inc.
Przeczytaj to dalej